czwartek, 17 sierpnia 2017

Od Drake do Rozi

Minął rok odkąd świat stanął na głowie. Pierwszego zarażonego spotkałem gdy byłem dobrze wstawiony. W mówiłem sobie że to tylko moja pijacka wyobraznia. Z dnia na dzień było tylko gorzej nie mogłem się więcej okłamywać. Od razu zrozumiałem nad czym ojciec pracował, zrozumiałem dlaczego pewnego dnia nie wrócił do domu. Całymi dniami przesiadywał nad wirusem który zaczął im się wymykać z pod kontroli. To właśnie wirus był ważniejszy od rodziny. Roz była wtedy u dziadków za miastem. Matka kazała jej tam zostać po czym sama została za atakowana. Miałem nadzieje że jest tam bezpieczna. Pierwszy raz naprawdę zacząłem się o nią martwić. I tak włóczymy się z domu do domu. Wędrujemy z miasta do miasta. Bierzemy wszystko co może się nam przydać. Unikamy dużych miast gdzie jest pełno żywych trupów. Ludziom też nie można już ufać chociaż z drugiej strony nigdy nie można było.
- musimy iść - oznajmiłem
- mogli byśmy tu zostać- sprzeciwiła się Roz. Była tak bardzo podobna do matki ten sam wzrok nie znoszący sprzeciwu. - tu jest bezpiecznie, możemy nie znaleść drugiego takiego miejsca.
- zombie podchodzą co raz bliżej - zauważyłem - za chwile to wcale nie będzie bezpieczne miejsce.
Mi również nie podobał się ten pomysł. Wcale nie chciałem odchodzić z tego domku na uboczu. Trafiliśmy tu pod koniec zimy. Śmiało mogliśmy nazywać tę miejsce domem. I choć dobrze wiedziałem że ze stadem nie ma żartów to jednak uwaliłem się na kanapę i zamknąłem oczy. Wcale nie zamierzałem usypiać ale nawet nie wiem kiedy urwał mi się film.
- Drake - szeptała zdenerwowana Roz.
Zerwałem się z łóżka zapominając o wiszącej szafce. Przekląłem głośno masują głowę.
-Cicho - fuknęła
Nie rozumiałem o co jej chodzi, ale posłusznie stuliłem pysk chociaż na usta cisnęła mi się solidna wiązanka. Z dołu usłyszałem donośne śmiechy co najmniej czterech osób. Pytająco spojrzałem na siostrę. przeklinając się w myślach za to że usnąłem. Mogłem wsłuchać się w swoją intuicje i zmusić ją byśmy opuścili dom puki było jeszcze widno.
- Jest ich pięciu mają dużo broni - wyszeptała tak cicho że ledwie ją usłyszałem.
Spojrzałem w ciemno noc za oknem. Chociaż miałem ochotę zejść na dół i skopać im zadki nie jestem samobójcą. Mamy tylko nie wielką ilość naboi. A ja muszę chronić siostrę.
- Idziemy - zarządziłem
Potakująco kiwnęła głową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz