Dzień rozpoczął się łagodnie. Za oknem było biało od śniegu, w końcu mamy luty. Szczeniak z samego rana zabrał mi skarpetkę i musiałam go ganiać kilkanaście minut po pokoju.Zjedliśmy śniadanie i dokańczaliśmy pokoje na poddaszu. Quick jak to Quick poszedł na polowanie. Rozi zapewniła że wróci na szesnastą. Ale godzina szesnasta minęła, pokoje były gotowe a Witek kończył gotować obiad. Wiedziałam że Rozi się denerwuje bo cały czas chodziła od okna do okna. W końcu nie wytrzymałam i zagadnęłam.
-Może pójdziemy się przejść, psiakowi przydałby się spacer.
Rozi z wdzięcznością w głosie się zgodziła ubrałyśmy się, wzięłyśmy broń i poinformowałyśmy Pati która miała wartę że idziemy do lasu. Śnieg padał utrudniając zobaczenie czegokolwiek. A więc pewnie nawet nie zwróciłybyśmy uwagi na białą zaspę gdyby nie ryczała żałośnie. Popatrzyłyśmy po sobie a ja zobaczyłam strach w oczach Rozi, podeszłyśmy do Niespodzianki która leniwie podniosła się i otrzepała ze śniegu.
-Hej dziewczyno- pogłaskałam ją czule po pysku.
-Coś się musiało stać- szeptała poddenerwowana Rozi.
-Spokojnie, Quick na pewno jest gdzieś w pobliżu- próbowałam ją uspokoić ale na dzwięk jego imienia Niespodzianka zawodziła gorzej.
-Gdzie on jest?- krzyknęła Rozi do Niespodzianki- no gdzie
Dziewczyna była bliska łez. I widziałam że ma racje Quick'owi coś się stało ale co? Gdzie on jest? Nawet jeśli były jakieś ślady śnieg je zakrył. Szczeniak zaczął podgryzać Rozi próbując ją pocieszyć.
-Chodz- powiedziałam i ruszyłam przed siebie- Niespodzianka prowadz do Quicka- zachęciłam niedzwiedzice ale na marne.- To może gdzie widziałaś go po raz ostatni- zachęciłam. Surprise przejęła dowodzenie i zaprowadziła nas w pobliże jaskini. Może nie potrzebnie panikujemy.
-Nie ma go -szepnęła Rozi. Przy drzewie stał oparty jego motor ale Quicka nigdzie nie było. Niespodzianka przeszła kilka kroków i zaczęła kopać skomląc. Podeszłam do niej, śnieg był brudny od... krwi. Szybko zakopałam znalezisko, to mogła być równie dobrze krew jakiegoś zwierzęcia które zjadła Surprise, i nakazałam Niespodziance iść ze mną ale ona nie słuchała. Przytuliłam Rozi.
-Wracajmy, musimy powiedzieć reszcie, rozdzielimy się i go poszukamy.- powiedziałam a Rozi płakała, sama chciałam do niej dołączyć ale ja się już chyba na ryczałam. Zawołałam szczeniaka który od razu zjawił się przy mnie i Niespodziankę która nie zareagowała. Ale jak się oddaliłyśmy to podchodziła kawałek za nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz