Impreza na tym jachcie. To było coś niesamowitego. W ogóle tej jacht, wyposażenie. No takie to się widuje ja nie mówię że nie ale raczej we filmach. Rozali stała trochę dalej od portu a mimo to i tak ludzie robili sobie zdjęcia. Nie wiem ile szef ma kasy bo szasta nią na prawo i lewo. Biała na tej imprezie to po prostu chodzący diament. Nie jeden dla samej kiecki by ją zamordował lub porwał. Nie wiem może przez to, a może był jakiś inny powód. W każdym razie słabo się bawiła. Szef trochę popłynął i zaczął himerzyć. Nawet wykąpał się z czterema innymi i grillem. Ale nic to nie dało i tak był nalany. Biała oka z niego nie spuszczała. I o dziwo nikt się nie pobił, ani nie na obrażał innych. Ta paczka już musiała trzymać się razem nim epidemia wybuchła. Teraz dopiero widziałem jak się bawiła moja córka na imprezach. No pewnie skromniej bo znajomych na takim poziomie nie miała. Ale tak jak oni o matko... Najpierw szef żonglował butelkami, pijany był a żadna z łap mu nie wyleciała. Potem bawili się w butelkę a że pożenieni byli między sobą to grali na wyzwania. Szef nie dał się w kręcić oni grali a szef do białej się kleił. Potem wymyślili sobie ognisko. A szef to stwierdził że to bardzo dobry pomysł jest że on na polowanie pójdzie sarenkę ustrzeli upieką ją. Dziczyzna w moim wydaniu - mówił - jest perfekcyjna po prostu. Popatrzył pytająco na żonę a ona tylko odrzekła. Tak misiu to zaszczyt dla podniebienia coś takiego spożywać.
- No nie przesadzaj kochanie
- Ale takie są fakty
- No niech będzie - przyznał szef nie skromnie
Impreza skończyła się o 5. Rano skacowani przyjaciele chcieli wracać więc woziłem ich motorówką. Pózniej wyprawa do landrynki. I tu myślałem że będzie jakaś akcja, jazda a tu nic praktycznie. Szef miał kaca, bolała go bania. No i jak na złe Grzesiek wypaplał o tej księżniczce białej. Szef gdy tylko ją zobaczył. Zaczął tłumaczyć białej że pojęcia nie miał a ta nic nie powiedziała. On natomiast kazał się rozejść dziewczynom. Wyjebał alfonsa z roboty. I po wstępnym przesłuchaniu kazał chłopakom go przycisnąć. A pózniej powiedział
- Do piachu z nim i wykonać
Jak poszedł do tego pokoju. Co ta dziewczyna leżała to smród był już niezły.
- Rety jak on jej to zrobił - nie mógł uwierzyć szef
- Nie potrafię powiedzieć szefie ja zabawiałem się też w tym czasie.
- Rozumiem Mariusz i nie obwiniam cię za to tylko zastanawia mnie to co spowodowało że ją zakatował. Mógł sobie zmienić przecież. No ja to może nie pomyślałem, może tak się stało bo naciskałeś na niego co?
- Nie wiem szefie. Znam go tyle lat, zawsze był twardy i głupot nie robił.
- No ja rozumiem ale teraz to załamany i wyłączony jest
- Boi się że baba go zostawi.
- Mariusz wiemy o tym tylko ja, ty i Roz. Ona nie powie. Wystarczy że wytłumaczę jej o co chodzi. Myślę że ona zrozumie. Żona Grześka się nie dowie bo od kogo a tu się zaraz posprząta i będzie cacy
- Szef ma racje - przytaknąłem - ale może na sumieniu jemu to leży
- Nie wiem może Mariusz. No ja wam zaproponowałem ale w sumie to było złe posunięcie. Bo sam bym takiej propozycji nie przyjął. Mam żonę sam sobie ją wybrałem i jakoś tego kurwa nie widzę. Wtedy gdy mi porwali Roz kilka dni siedziałem w lesie i rozwalałem te durne bojówki. Od początku ku mojemu nie zadowoleniu były ze mną 2 amazonki. Ale nawet przez myśl mi nie przeszło żebym ja z nimi coś. Raczej mnie irytowały niż pociągały.
- A bo szef w ogóle z innej beczki jest. Szefa to nikt czasami nie rozumie. A żeby nadążyć za szefem to już trzeba naprawdę mieć nerwy. Swoją drogą szefie to ciekawe co te pismaki będą gadały. Bo latały w koło jachtu z kamerami i aparatami. Szef to lota kazał podnosić i pogonić.
- Nie pamiętam nic ale mam nadzieje że tego nie zrobiłeś bo problemy by były.
- Nie dzięki szefowej ona pana uspokoiła, ale szczerze to mnie oni denerwowali i sam miałem ochotę dać im lekcję życia
- Widzisz Mariusz jaką mam kochaną żonę
Rozmowę przerwał nam Grzesiek
- Szefie i co teraz będzie z bałaganem jakiego narobiłem, ze mną i robotą dla szefa, i moim małżeństwem. Ja muszę żonie powiedzieć tylko nie wiem jak ona nie zrozumie i Jaśka stracę. - biadolił Grzesiek
Spokojnie - poklepał go po ramieniu szef - zaraz się wszystkim zajmę. Ten burdel z tego pokoju zaraz zniknie. Z mojej strony konsekwencji nie wyciągnę, odpuszczam. Jakby nic się nie wydarzyło a z twoją żoną mogę spróbować pogadać. A może Roz poproszę ona umie załatwiać spokojnie takie sprawy dla innych. Bo ja to z miejsca kulka. - roześmiał się szef
Pózniej szefostwo wsiedli do limuzyny i pojechali do jachtu a ja z Grześkiem mieliśmy pojechać po szefa rodzinkę. Gdy dolecieliśmy na miejsce. Okazało się że nie wszyscy byli w domu i musieliśmy na resztę czekać. Gdy już wszyscy byli zaczęli się drzeć gdzie jest szef i czemu sobie olewa wszystko. Najgorszy był Drake. Szef się nie sprecyzował więc zabrałem i szefa siostrę oraz mistrz patelni. Luke'a i Drake'a to na siłę do lota pakowałem a oni odgrażali się jeden przez drugiego. Nie ma co będzie wesoło - pomyślałem
- Czemu ten chuj dupę na jachcie wozi. No powiedzcie mi bo nie rozumiem. Moją dziewczynę za moją siostrę wymienił co on sobie kurwa myśli. Sam się zabawia. A Al? O niej już nie pomyśli. On zna dobrze Saszę mógł by to załatwić tylko nie chce chuj. Tyle - wrzeszczał Drake
- Szef prowadzi interesy - stwierdziłem ponuro - i nie może przekładać spotkań wiecznie. A pana Ivanowa to powiedział że raczej trzeba przeczekać. Bo z tej jego twierdzy ciężko będzie panienkę Al wyciągnąć i szef będzie próbował się z nim dogadać w jakiś sposób. Bo jak szef mówi oni innymi kategoriami myślą.
- To może coś i zamierza skoro ciągnie wszystkich - odezwał się najebany Luke - wiesz Drake u nas z wódą już ciężko. A nowe zawsze jest lepsze.
- Ja naprawdę nic panowie nie wiem mam was dostarczyć na jacht więc przepraszam ale to nie moja sprawa - powiedziałem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz