niedziela, 26 listopada 2017

Od Pati

Nie miałam pojęcia co kombinuje Drake i w sumie to mało mnie to obchodziło, ale i tak pojechałam z nimi. W końcu obiecałam Rozi że go popilnuje, no i Alex też by chciała aby ktoś miał na niego oko. Luke'a też powinien ktoś pilnować ale jest w końcu pijany to raczej nic nie wydziwi no i jest Julka z którą się kłóci. Tak, ma zajęcie na jakiś czas.
Drake całą drogę próbował mnie wkurzyć, nie najlepiej mu to szło, ale to co zrobił pózniej. To była lekka przesada, gdyby to zrobił Quick, ok, wcale bym się nie zdziwiła, ale Drake?  Mimo wszystko dostał to co chciał i wróciliśmy do domu. Może nie pochwalałam techniki Drake ale bynajmniej czegoś się dowiedzieliśmy, jakoś poszliśmy na przód. Luke cały czas próbował wymyślić jakiś plan ale jako że zawsze był już naprany jak tylko wytrzezwiał sam uznawał że plan jest kiepski.
-Drake?- zagadałam jak byliśmy nie daleko domu.
-No?
-Mogę pomóc- oznajmiłam- w odbiciu Al. - kiedy nic nie powiedział kontynuowałam- wiem że i tak tam pojedziesz ale zastrzelą cię nim ją znajdziesz. Luke....
-O nie- przerwał mi od razu- jeszcze potknie się i postrzeli. Gdyby nie on Al wcale by nie poleciała.
-No tak bo ty byś ją zamknął w bunkrze tylko że byłeś nie przytomny bo cię pobiła- zaczęłam się z niego nabijać. - to jego siostra i też chciałby ją odzyskać, jeśli jeszcze się nie uzależnił pomoże, no i jest jeszcze Quick. Może warto chwilę poczekać, ma ludzi, broń. Przemyśl to, sam jej nie odbijesz.
-Luke jest pijany, Quick ma to w dupie. Minęły już cztery dni, nie będę czekać.
-Ok, a więc jadę z tobą- oznajmiłam.
-Nie- od razu się sprzeciwił.
-Tak, skoro nie chcesz pomocy Luke i Quicka ,ja jadę z tobą. Przydam się, potrafię robić naboje.
-Żartujesz sobie.
-Nie. Przypomnę ci szczeniaku że byłam w wojsku, interesowałam się bronią, chciałam się uczyć na sapera.
Drake przez chwilę się zastanawiał.
-Umiesz zrobić bombę?- spytał kiedy się zatrzymaliśmy pod domem.
-Mogę spróbować- powiedziałam wychodząc. Zdziwiłam się kiedy w domu był Grzesiek i Mariusz. Ten człowiek zawsze mnie irytował.
Wszyscy od razu zasypali ich pytaniami. Sama byłam ciekawa gdzie jest Quick i Rozi.
-Szef kazał was przywieść, przylecieć, ach nie ważne. Wsiadać do helikoptera- rozkazał Mariusz.
Nikomu się to nie podobało ale po chwili zaczęli wsiadać.
-Ty też - zwrócił się do mnie Mariusz.
-Nie na pewno nie, musiałeś coś zle usłyszeć twój szef na pewno nie kazał mi z wami lecieć- stwierdziłam. Quick mnie nienawidził i to od początku. Gówniarz mnie nie znał a już w tedy mnie postrzelił.
-Lecisz. Wsiadaj do helikoptera ale to już. To jest rozkaz.
-Chyba zapomniałeś ale my już nie jesteśmy w wojsku- przypomniałam. Nie miałam zamiaru lecieć, nie mogę zostawić Sonii. Ale Mariusz się uparł.
-ok, polecę ale muszę coś załatwić.
-Co jest na tyle ważne abym musiał na ciebie czekać?- spytał wkurzony.
-Zabierasz wszystkich, tak?
-No tak
-A więc załatwię kogoś kto zajmie się Zombie'm i Puszkiem- wyjaśniłam.
-Może nie zdechną jak zostaną same a jak coś to pies zje kota i jedno przeżyje.
-A co pięć minut cię zbawi- dopytał Drake, wychwyciłam okazję i zostawiłam kłócącego się Drake'a z Mariuszem. Zawołałam Zombiego i złapałam kota. Szybko poszłam do domu kawałek dalej i zapukałam do drzwi. Otworzyła je dziewczyna z granatowymi włosami ściętymi nierówno tak że z jednej strony miała je do podbródka a z drugiej sięgały do ramienia. Ubrana była w czarne podziurawione jeansy i ciemną koszulkę w paski. Pocałowałam ją.
-Wejdziesz?- spytała Sonia.
-Nie, muszę jechać i nie wiem kiedy wrócę zaopiekowałabyś się małym zoo?
Uśmiech od razu zniknął jej z twarzy. Ale wzięła ode mnie kota. Pocałowałam ją raz jeszcze i obiecałam że wrócę nie długo choć nie byłam tego pewna, kto wie co tym razem odwali Quick, I wróciłam do helikoptera przy którym wciąż się kłócili Drake z Mariuszem.
-W porządku?- spytał Drake jak wystartowaliśmy.
-Taa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz