niedziela, 26 listopada 2017

Od Rozi

Cieszyłam się że Quick ich tu ściągnął. Chociaż Drake był bardziej nieznośny niż zwykle. No i zaczął czepiać się Quicka. On naprawdę robił wszystko żeby ktoś mu przywalił w pysk. Rozumiałam go chciał odzyskać Al, ale lanie się z każdym po kolejny w tym mu nie pomoże. 
- Słoneczko muszę płynąć do portu zapomniałem ważnych dokumentów - oznajmił Quick
- Są aż tak ważne? - dopytałam
- Nawet nie wiesz jak ważne - powiedział i mnie pocałował
- Skoro musisz to płyń 
Pocałował mnie w czoło i poszedł do motorówki. Zastanawiałam się dlaczego nie zabrał się z Mariuszem który musiał po coś tam lecieć. Drake był wkurzony, Jula też była jakaś smutna.   
- Drake - zaczęłam podchodząc do niego
- Nie mam ochoty z tobą gadać - fuknął wychylając się za burtę. Dopiero teraz zorientowałam się że puszcza pawie - Gdzie twój przeklęty mąż zabije go
- Popłynął do portu po papiery. - wyjaśniłam - Drake to nie jest tak że mamy w dupie Al. Po prostu musimy mieć plan żeby ją odbić. Wiem że nic jej nie jest. Ona jest mu potrzebna więc trzyma ją blisko siebie. Nie zrobi jej krzywdy 
- Miałem plan - powiedział 
- Naprawdę? - dopytałam
- Nie ale nie mogę bez czynnie siedzieć - powiedział - pozwoliłem jej pojechać. Quick nie powinien pozwolić na tą wymianę. Udało by nam się ciebie odbić. Al nie musiała tam jechać
- Drake odbijemy ją - zapewniłam 
Ten tylko pokiwał głową i znów puścił pawia
- Mam dość helikopterów i statków - fuknął opierając się o barierkę
- Nie chciałam jej wydać i głupio mi z tym - wypaliłam - nazwałam Alfredy Alfredami i on zapytał o co mi chodzi i dlaczego tak ich nazwaliśmy. Wtedy odruchowo wygadałam się że jeden z Alfredów ma tak na imię i że powiedział. Jak zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam już więcej się nie odezwałam ale mu to wystarczyło. 
- Luke tankuje - powiedział zmieniając temat - Chyba nasza idealna parka ma kryzys 
Spojrzałam w kierunku w którym patrzył Drake. Jula kłóciła się z Luke'em. Usłyszeliśmy okropny huk wybuchu i coś stanęło w ogniu. A wielka fala uderzyła w jacht. Strasznie zabujało statkiem i trochę nas zmoczyło od razu podbiegłam do Damona który bawił się na pokładzie z miśkiem. Rozpłakanego wzięłam na ręce. Drake znów puścił pawia. Część nieprzygotowanych ludzi zbierała się z podłogi.  
- Co to było? - dopytała Jula
Jeszcze raz spojrzałam w tamtym kierunku. Nogi się pode mną ugięły. Z tej odległości nie miałam pojęcia co wybuchło ale właśnie z tamtej strony wypłynęliśmy i właśnie tam udał się Quick. Nie wiem jakim cudem znalazłam się na jednym z foteli. Prawdo podobnie podprowadził mnie tam jeden z kelnerów. Najprawdopodobniej ten który podawał mi szklankę wody. Drake chyba również musiał to zrozumieć... 
- Roz nie mamy pewności - powiedział próbując mnie uspokoić ale nie był zbyt przekonujący. 
- Widziałeś tam kogoś jeszcze? - spytałam łamiącym się głosem
Boże to wybuchła motorówka Quicka. Tylko jakim cudem. Motorówki od tak nie wybuchają. Po co on płynął po te zasrane papiery. Wpadłam w jakąś histerię nie rejestrowałam do końca co się dzieje dookoła. I nie wiem skąd na pokładzie wzięło się tyle ludzi. Na pokładzie byli znajomi Quicka ale skąd, przecież oni wrócili... Nie ważne.  
- I co? - dopytał ktoś 
Dopiero teraz zorientowałam się że Drake wykołował skądś jakąś lornetkę. 
- Motorówka - stwierdził cicho Drake oddając lornetkę Pawłowi.
Usiadł obok mnie. 
- Roz nie płacz - poprosił, nawet nie wiedziałam że płakałam 
- To jego motorówka prawda? - dopytałam
- Roz uspokój się - powiedział Drake - straszysz Damona. O cholera! - warknął Drake - choć - powiedział i pociągnął mnie za sobą. Mi i tak było wszystko jedno.
- Czy to prawda że tą motorówką która wybuchła płynął pani mąż John Yohate? - spytała mnie jakaś baba 
- Niech się pani odpieprzy - warknął Drake - nie dotarły jeszcze służby ratunkowe a wy już ludzi dręczycie 
- To idzie na żywo - oznajmiła kobieta 
- A ja mam to gdzieś. Moja siostra nie będzie udzielać żadnych wywiadów 
Minął dziennikarkę, powiedział coś do kelnera i poprowadził mnie do jakiegoś z pokoi. 
- Quick nie żyje - powiedziałam 
Drake nic nie powiedział tylko mnie przytulił. A ja siedziałam płacząc mu w koszulkę. Chwilę pózniej ktoś zapukał do drzwi. Drake podszedł i otworzył. Pogadał z kimś i wrócił z flaszką i kieliszkiem.
- Masz pij - polecił
Zrobiłam jak mówił. Jak wypiłam na nowo napełniał kieliszek. Szybko się wstawiłam. Nie miałam pojęcia jak dam sobie radę bez niego. 
- Pójdę wypieprze te plociuchy - powiedział
Nie chciałam być sama 
- Drake nie idz - poprosiłam
- Ok - powiedział siadając na łóżko
 Damon bawił się na podłodze ale jak tylko położyłam się na wyrko on przyszedł do mnie. W końcu alkohol zrobił swoje wypiłam prawie całą butelkę a nie ukrywam że miałam słabą głowę, z muliło mnie i zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz