Drake tak mnie wyprowadził z równowagi że postanowiłem się ewakuować. On zawsze miał dziwny sposób bycia, ale teraz to po prostu przeszedł samego siebie. Co ja jestem żeby mnie o całe zło tego świata obwiniano eh wsiadłem w motorówkę mówiąc, że po papiery muszę popłynąć. Plan był prosty Mariusz miał wylecieć za mną i przywalić w motorówkę by palić się zaczęła i tak miałem pozbyć się Czarnego konia. Gdy ostatni raz patrzyłem na samolot jeszcze rozkręcał śmigła i wtedy coś pierdyknęło i wywaliło mnie z motorówki. Walnęło mnie coś w głowę i musiałem stracić przytomność, nie wiem jak długo leżałem na kawałku czegoś no raczej jakby wisiałem miałem wiele szczęścia ,bo naprawdę mogłem zginąć. Helikoptery krążyły nad tym co zostało z motorówki, eh rety spojrzałem na statek, spory kawałek mnie wyjebało z godzinę mi zajmie dopłynięcie tam. Spojrzałem w górę. Mariusz ganiał pismaków pózniej musiał mnie wypatrzyć jak płynąłem w stronę jachtu. Podleciał i Grzesiek pomógł mi się wgramolić do lota.
-Szefie w porządku?
-Tak Mariusz tylko nie rozumiem, bo nim to wyjebało w kosmos to ty jeszcze kręciłeś śmigła na obrotach.
-Trzeba poczekać na pały niech to sporawdzają.
-Masz rację - powiedziałem - ale skoro udało mi się zginąć dobrze niech spekulują a ja ich wszystkich jeszcze zaskoczę.
-To do kąd szefie lecimy?
-Na statek - powiedziałem - ale najpierw zabawimy się z tą prasą tak ich pogonię że się posrają tylko ciuchy zmienię ,
Po chwili Mściciel wkroczył go akcji.
Pogoniłem tych co latali nad jachtem, strzelałem obok krótkimi seriami ,co wystraszyło reporterów i się oddalili ,zostały tylko dwa loty na jachcie.
-Nie posadzę tam lota stoją już dwa.
-Tylko kto wydał rozkaz, że mogą się parkować i co tu robią moi znajomi. Dawaj spluwę i podleć ja zaraz zrobię ci miejscówkę. Witam szanowne towarzycho - powiedziałem stojąc jak zawsze w otwartych drzwiach lota - Czy ktoś z załogi zezwolił państwu na między lądowanie na tym jachcie?
-Teraz nikt już tu nie rządzi więc możemy robić co uważamy za stosowne właściciel...
-Czarny koń prawdopodobnie zginął w tym wypadku i tu wasza rola, dojść do prawdy kto to zrobił. No tym czasem jacht? Ja przejmuję kontrole nad nim i won, bo was porozwalam hieny żerujące na cudzym nieszczęściu.
Pózniej zeskoczyłem z samolotu na jacht.
-Mściciel - poszły szepty.
-Wypad z tego jachtu to prywatny jacht macie pozwolenie? - Złapałem pierwszego lepszego gościa za fraki
-Nie już odlatuję - za bał się.
-Kto z was uszkodził tą motorówkę? Ktoś cały czas kamerował to co na jachcie się dzieje. Mściciel sam wymierza sprawiedliwość i znajdzie wszędzie winnego tej sytuacji teraz won bo was zmuszę. Kapitanie kotwica, kurs pan znasz ruchy to łajbo nie mam całego dnia.
Po kilku minutach Mariusz mógł posadzić lota.
-Co ty kurwa odpierdalasz - wrzeszczał Drake.
-Nic kurwa miałem ciebie dość i postanowiłem się zmyć.
-Świetne posunięcie i wyjebać się w powietrze?
-O właśnie Mariusz daj mu jakieś tabsy na chorobę morską. Gdzie jest Roz?
-Pewnie śpi, wychlała całą butle wódy przez ciebie.
-Ktoś musiał jej to podać kretynie.
Zaczęła się niezła akcja i to porządna. Drake'owi puściły nerwy.
-No choć kurwa co w bani się kręci? - podjudzałem go.
-Pierdolec, sadysta po chuj moja siostra się z tobą żeniła teraz same problemy ma.
-Bo się zakochała? Trzeba było nie wpierdalać jej do wyra każdemu po kolei, teraz masz co chciałeś,
Prowadziliśmy dialog miedzy jednym a drugim ciosem.
-No bo ja miałem myślisz wpływ na to że ta siksa się zakocha.
Ta przepychanka słowna by trwała chyba na dal, gdy by ktoś nie wpadł na pomysł i nie przyprowadził Roz. Gdy mnie zobaczyła mało co się nie przewróciła.
-Już kochanie jestem ktoś próbował mnie zabić, i to musieli coś zrobić w tej motorówce, wtedy gdy dobiliśmy do brzegu...
Roz jednak tylko wtulała się we mnie i sprawdzała czy to na pewno ja i czy nic mi nie jest.
-Szefie ja nie chcę nic mówić, ale sztorm idzie i to duży.
-Masz taką wiedzę ile będzie trwał?
-Tego nikt nie przewidzi może godzinę a może i noc całą, no w każdym razie powinniśmy odpłynąć jesteśmy za blisko lądu i nas zniesie to jaka szefie decyzja wracamy czy na żywioł?
-A ona da sobie radę? - dopytałem
-Rozali to mocny jacht byle co go nie uszkodzi może woda pokład podleje i pobuja, ale nie płynął bym gdy bym wiedział, że nie da rady.
-Cała na przód kapitanie - powiedziałem bez wahania - A ty Drake bierz te tabsy bo się zarzygasz na śmierć.
-Po co nas tu ściągnąłeś i jak możesz się bawić, gdy Al tam jest.
-A no mam planik i powiem ci że Iwanow pokazuje się z twoją dziewczyną ,ostatnio był widziany w szpitalu gdzie Damon leżał, media spekulują kim Al jest. Chodz pokażę ci ten kawałek.
-Czemu ja ci kurwa nie wierzę i w zasadzie to jak ty zdobywasz takie informacje
-No powiem więcej nawet spekulują że Al w ciąży jest eh sam zresztą zobaczysz.
-A ja też chcę - powiedziała Roz dobierając się do mnie.
-Też popatrzysz przecież cię tu nie zostawię
Ludzie chcieli wracać na stały ląd raczej się bali sztormu.
-Mariusz dasz radę zabrać gości i wrócić bezpiecznie?
-Jasne szefie nie w takich warunkach się latało.
-To leć i wracaj jak najszybciej.
Wszyscy zobaczyli nagranie które puściłem i zgodnie stwierdzili że to Al.
-No plan mam taki ....Umówiony jestem na kilka bankietów i gdzieś musi pokazać się Sasza, bo to nie możliwe, dwa bankiety będą charytatywne na jeden do Anglii jestem zaproszony, znam listę gości więc on też ją zna. Spróbuje się z nim dogadać, lub pogadać no cokolwiek a jak nie to porwiemy ja
-A jak plan nie wypali? - dopytał napity Luke,
-To poczekamy i zrobimy Ruskom takie tango że im się odechce.
-No widzisz Drake - powiedział Luke - on nas nigdy by nie wystawił kochał moją siostrę, kochał ją jeden dzień kurwa - darł się Luke - ale kochał on jest gość, ona jest jego przyjaciółka a przyjaciół się nie zostawia ,czy tam nie zjada - ryczał.
-Luke już uspokój się - prosiła go Jula.
-Jula zostaw niech się wypłacze rozumiem go to mu pomoże.
-Ale on się zapije na śmierć, ja już nie daje rady, boję się o niego.
-Musi odreagować da radę ma się czego trzymać, mamy jakiś plan musimy tylko przysiąść i go perfekcyjnie do planować.
-Znaczy? - dopytał Drake.
-Muszę ubić z nim jakiś interes więc myślę, że na jacht go zaproszę może będzie łatwiej.
-No nie głupio myślisz stary - stwierdził Drake.
-A co ty myślałeś że ja siedzę tylko na zadku? Gówno, też mnie to boli.
-Mogła bym coś dostać do jedzenia? - Dopytała Maja.
-Oj skarbie widzisz wszyscy zapomnieliśmy o tobie może pójdziesz z Jula to coś przygotujecie co?
-Fajnie a mogę i deser?
-I deser i co chcesz to wez jak Jula ci pozwoli, tam w kuchni rządzi szef kuchni to pomoże jak coś.
-Dzięki, piękny macie ten jacht mówię, bo nikt o tym nie powiedział
-To przez zamieszanie - stwierdziłem - To co rozpijemy coś na zgodę Drake?
-Możemy ale pod jednym warunkiem.
-No dawaj.
-Nadal jesteś szwagier i robotę robimy razem eh brakowało mi ciebie stary.
-No i mi też - uśmiechnąłem się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz