Wsiadłem do samochodu
- pojedziemy za nimi słonko muszę porozmawiać z Marko .Roz o co chodzi?
-Nie podoba mi się twoje zachowanie szalejesz bo Iwanow jest sponsorem .
-Szaleję bo tu jest, bo przyczynił się do tego żebym tu wylądował. Próbuje mną manipulować.Wiec zagram w jego chorą gierkę ze względu na Damona.I do momentu kiedy nie będzie bezpieczny w samolocie.
-I wtedy wywalisz tę atomówkę? .
-Kochanie jak ty nic nie rozumiesz po co maja ginąć niewinne dzieci? Ja tylko chce pokazać demonstrację mojej siły i to że nie podoba mi się to że ktoś ośmiela się decydować za mnie.Ja żeby wypierdolić ten szpital w kosmos nie muszę nas posyłać na księżyc, nie muszę używać atomówki wystarczy jedna z rakiet i po zawodach. Sama wiesz ile niewinnych dzieci zginęło przez tę epidemię. Gdy by nie jego ojciec było by normalnie.A na dodatek on sam też gra w tę chorą grę zmodernizował zimnych czy to normalne zachowanie? A w szerokim świecie się wybiela i jeszcze doi z tego kasę? No pomyśl Roz kto tu jest bardziej nie normalny. Ja nie zabijam dla przyjemności tylko z wyższej konieczności a on? Jego bawi że się miotam podrywa cie i załatwił nas z Damonem to ustawka ewidentna i ja go rozpracuje. Czemu stawia na mojego konia który nie miał szans?Pomaga krajom które ucierpiały a z Polski co robi to chore. Może jestem narwany Roz ,ale nie głupi. I tylko w jednym jestem im wdzięczny że dzięki tej epidemi poznałem ciebie i mamy Damona w normalnym świecie pewnie by do tego nie doszło .Rzadko bywałem w Krakowie i jeszcze przez starego nawet nie patrzyłem na babki .
-A teraz patrzysz?
-Nie Roz to nie tak .Teraz mam ciebie i nikt mnie nie interesuje liczy się dla mnie twoje szczęście i nie chcę dawać tobie powodów do zazdrości .Nie chcę i nie lubię się z tobą kłócić .Bardzo wtedy cierpię słonko naprawdę .A szaleję tak z niepokoju bo nie znam typa nie wiem co zamierza a widzę że kombinuje , za bardzo zbliża się do mnie jest za decyzyjny jeśli chodzi o Damona i kreci się koło ciebie, wiec to wystarczające powody bym nim się zainteresował inaczej .Jeżeli mnie nie chcesz to powiedz jakoś to przełknę.
-Nie jestem nim zainteresowana na tych zawodach przecież nawet nie wiedziałam kto to ja się go boję. Jak mogła bym odejść od ciebie?Kocham cię i akceptuję to co robisz nawet cie rozumie tylko po prostu boje się o Damona o ciebie bo jak wpadasz w szał co właśnie ma miejsce to naprawdę nie panujesz nad sobą i czasem twoje decyzje nie są właściwe.
-Masz rację słonko ogarnę się i jeżeli na niego wpadnę porozmawiam z nim po dżentelmeńsku obiecuje. Nawet mu podziękuję i przeproszę jak będę musiał i jeżeli będzie miał jakiś interes do mnie to przynajmniej wysłucham jego propozycji i się nad nią zastanowię. To dla tego chciałaś wracać z tego szpitala? Żebym na niego nie wpadł?
-Między innymi ale meczy mnie i boli jak Damon tak śpi i nie mogę tam wejść.
-Ja to jutro załatwię słońce obiecuję że wpuszczą ciebie tam. Matka powinna być przy swoim dziecku .On tylko śpi będzie czuł twoja obecność to może szybciej się uda go obudzić? No nie mnie słońce podejmować takie decyzje, ale taka prawda jest pomyśl on tam taki maleńki sam z tymi rurkami hukiem tych aparatów co on musi czuć. On się boi jest sam z obcymi głosami ktoś obcy go dotyka to straszne dla takiego maluszka. Kiedy był w naszym świecie gdzie była cisza i spokój a nawet jak do Włoch pojechaliśmy czół się bezpiecznie tylko z nami . Pamiętasz na ślubie jak on płakał i znał Jule przecież, ale my nie byliśmy długo w jego zasięgu. Teraz jest tam całkiem sam i to trzeba zmienić.
-Ty płaczesz ?- Dopytała ocierając mi łzę z policzka.
-Nie słonko coś mi do oka wpadło -powiedziałem łamiącym się głosem . -Po prostu czuję się bezradny denerwuje mnie czekanie chcę działać zrobić coś więcej dla niego.
-I tak już zrobiłeś.
-Kochanie to nasz syn nie mogłem się poddać dla ciebie, dla niego, dla nas rozumiesz?I teraz się miotam bo jestem bezradny. I jeszcze tego Saszy mi tu brak .
-Przejechałeś oni skręcili w tamtą bramę.
-Szlak przepraszam jestem rozbity.
-Potrzebujesz pocieszenia -pogładziła mnie po ramieniu.
Chyba tak eh może tu uda mi się nawrócić.
-A z tą Izą?
-To pomyłka ja z nią nic wpadła na mnie. Do Amandy przylazła siedziałem w chacie i cisnąłem w jakąś gierkę .Powiedziała że poczeka więc stwierdziłem że dotrzymam jej towarzystwa może i coś by tam więcej było, gdy by nie ojciec.Generalnie ja mało ją znam sama wtedy mnie sprowokowała jest starsza ode mnie i nie jest w moim typie no poza tym nie lubię starszych dziewczyn i malowanych a ta sobie kudły na biało maluje i kto ją tam jeszcze wie. I widzisz nic do niej nie mam a ona się ślini na mnie i ubzdurała sobie nie wiadomo co. Nie myślałem że ona i Marko szczerze to współczuje gościowi .A to że tu pracują to na dupę pewnie załatwiła trochę Amanda z ojcem o niej gadali to usłyszałem .To ta brama słonko?
-Tak naprawdę coś z tobą nie jest tak przecież ty zawsze pamiętasz nigdy się nie zgubiłeś .
Wysiadłem z auta otworzyłem drzwi Roz .
-Oj zgubiłem się raz a nawet utopiłem he he.
Ciekawe gdzie zaczęła mnie całować.
-W twoich szmaragdowych oczętach poległem już pierwszego dnia gdy cię zobaczyłem więc Drake nie musiał cię wystawiać i tak bym się zakręcił za tobą jakoś .
Tę pogawędkę między pocałunkami przerwał nam Marko.
-Zapraszam do domu i nie zwracajcie uwagi na Izę znów sobie ciebie uroiła stary.Jest nieznośna i nie przyswaja że nie jest dla ciebie.
-Przepraszam Marko pojawiłem się i mieszam, ale ja naprawdę nie jestem zainteresowany nigdy nie byłem .-Roz przytulała się do mnie a ja ją obejmowałem dobrze że chociaż to mogłem wyjaśnić.-Nie myśl o tym jej zachowaniu Marko ja nie istnieje na rynku jak by he he- pocałowałem Roz .
-A może można cię kupić albo wynająć -dopytała Iza.
-No jak by tu powiedzieć jestem już na emeryturze Izabelo.
-Czemu zawsze jesteś taki oficjalny do kobiet a do żony to kochanie i słoneczko.
-Bo do żony moja droga .Żona ma przywileje.
-Patrz mówią o tobie w telewizji .I już gdybają po co czemu i się boją.
-I niech się boja.- usiadłem na kanapę -Ładnie się tu urządziłeś. Wtedy przybiegły dwa szkraby dziewczynka miała 3 lata a chłopiec 5.
-Tato jak fajnie przyprowadziłeś tego pana od samolotu on ma taki fajny samochód ekstra chłopaki mi nie uwierzą.
-Teraz zacznie cię zanudzać nie wiem w kogo on taki jest. Przepraszam za niego.
-Spoko Marko to tylko dziecko ma swoje zainteresowania .
-Jest pan pilotem.
-Nie ale mam własnego pilota.
-To tak jak my kierowce pochwalił się chłopiec.A to prawda że ma pan bombę ?
-No tak i nie tylko.
-A zabije pan szpital? Po to pan przyleciał? Bo w telewizji tak mówią.
-Nikogo nie zabiję mistrzu przyleciałem tutaj bo mam małego synka i on miał operację tutaj. Jego mama bardzo za nim tęskni i musiałem ja tu dostarczyć a nie mam innego samolotu wiec przyleciałem tym.
-Chciał bym mieć taką ładną mamę.
-Roz ten młody cię podrywa he he. Chyba stanę się zazdrosny.
-Właśnie kasanowo nie męcz już pana- powiedział Marko.
-Ale tato proszę.
-Pozwól mu Marko -powiedziała Roz- John niech trenuje cierpliwość bo mu jej brakuje.
-A i chętnie kochanie i udowodnię ci że będę z nim gadał i mnie nie wku... przepraszam nie zdenerwuje.
-Ale on jest upierdliwy do bólu- skomentowała Iza która szykowała kolację.
-To co zakład Roz że nie wyrobi z młodym- dopytał Marko.
-Przyjmuje chociaż też jestem tego samego zdania he he, ale to może nie zakład tylko Quick sam sobie udowodni a my się pobawimy jego kosztem.
-No to nie jest sprawiedliwe ty niedobra -zacząłem łachotać Roz.
-Ej miał pan ze mną rozmawiać nie podrywać dziewczyny to nie ładnie tak mówi tata.
-O przepraszam mistrzu już jestem do twojej dyspozycji.
-A ten samochód ile ma na liczniku?
-325 km.
-A jechał pan tyle?
-290 najwięcej bo się ścigałem z takimi dwoma facetami.
-To pan jest kierowcą wyścigowym?
-Nie raczej zwyczajnym tylko z lepszym samochodem.
-A będę mógł zobaczyć i samochód i samolot?
-ee... Nie no tak o ile rodzice się zgodzą i jak nie będziesz nic dotykał.
-Dobra uciekaj do pokoju- powiedział Marko do syna.- Wygraliśmy poległeś stary.
-Roz powiedz mu to nie prawda tylko się zakręciłem.
Ale Roz się tylko śmiała i dobrze obojgu nam się to przydało.
-Ja trzymam stronę Marko chłopiec cie wyeliminował.
-A poważnie to pokazał byś mu jutro ten helikopter?
-Jasne nie ma problemu o ile nic nie będzie dotykał.
-Dopilnuje tego.
W tak miłej atmosferze upłynęła nam reszta wieczoru, no trochę pokomplikowała wszystko Iza i o dziwo znalazła nas nasza rodzinka szczerze to mi trochę ich brakowało .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz