niedziela, 3 grudnia 2017

Od Quicka

Dopiero na jachcie gdy kapitan zakomunikował, że za kilka minut dopłyniemy do portu dotarło do mnie to co Roz powiedziała mi wieczorem i jeszcze do tego wszystkiego Jula. Teraz to byłem w prawdziwym szoku i totalnej rozsypce martwiłem się o Roz jeszcze bardziej niż wcześniej i postanowiłem, że jeszcze dziś dziewczyny odwiedzą lekarza. I na obecną chwile tych dwóch pajaców całkowicie mnie nie interesowało. Jeżeli narobią sobie problemów nie mam zamiaru ich wyciągać, skoro są na tyle dorośli by mieć wszystko w czterech litrach to ja postąpię tak samo. Cały czas zastanawiałem się jak to mogło się stać, no co prawda Roz nie brała tabletek a prowadziła jakiś tam kalendarzyk, i w jakieś tam dni nie było opcji choć bym nie wiem co robił, nie i koniec. A teraz jeszcze dwa maluchy na raz. Tośmy się zabezpieczali eh. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Juli.
-My już gotowe jesteśmy możemy jechać.
-Dobrze już się zbieram.
-A co ty taki zamyślony jesteś? - dopytała Jula.
-Jakoś tak odpłynąłem - wykręciłem się od odpowiedzi.
-Mogę mieć do ciebie prośbę? - dopytała Jula
-Jasne jak tylko będę w stanie to ją spełnię.
-To że jestem w ciąży może zostać miedzy nami?
-Jasne ja nic nie powiem a Roz zapewne też.
-Wiesz bo może uda mi się pogadać z Luke i znów razem będziemy.
-A to zerwaliście?
Jula tylko pokiwała głową.
-Kurde nie wiedziałem no z mojej strony to mogę obiecać że spróbuję z nim pogadać i przywołać go do porządku.
-Dzięki - odparła - Wiesz tak jakoś zbliżyłyśmy się do siebie z Roz i ona mi powiedziała, że obawia się o to, że nie wierzysz że dzieciaki są twoje.
Uśmiechnąłem się blado.
-Nie zawracaj sobie nami głowy no w każdym razie ja nie tylko wierze, ale jestem tego pewien że maluszki są moje.
-No skoro tak to w porządku.
Po chwili przyszedł Mariusz.
-Co mam wystawić szefie?
-Limuzynę Mariusz, limuzynę.
-A co szef tak jak zbity pies siedzi? Coś się stało?
-Ta Roz w ciąży jest przez przypadek się dowiedziałem wczoraj.
-I szef myśli że...? Ale jak przez przypadek?
-A no normalnie wczoraj na spacer poszliśmy. Roz zaczęła wymiotować i potem polałem dwóch gości, bo się czepiali. Pały mnie zawinęły a Roz pogotowie i dopiero wieczorem wyznała, że będą blizniaki.
-Na dodatek? Szefie ja pierdole.
-Ta nie miałem tego w planach Damon mały Roz młoda i po przejściach. A ta ciąża martwię się jak cholera. Pojedziemy na szpital a naszego gościa na razie do Etny zawieziesz, bo nie wiem ile nam się w tym szpitalu zejdzie.
-O czym rozmawiacie? - weszła Roz trzymając Damona na rękach.
-Nie można ci go nosić kochanie - zerwałem się i zabrałem od niej małego.
-Ale ja bardzo to lubię
-To sadzaj go na kolanach i uwierz mi jeszcze się nanosisz wszystko przed nami.
-To o czym rozmawialiście? - dociekała Roz.
-Szef się chwalił że pani w ciąży i dwoje będzie. Gratuluje - powiedział Mariusz.
-Na pewno? - dopytała Roz.
-No tak jeszcze o samochodzie gadaliśmy i o tym facecie.
-To co jedziemy? - dopytała Roz
-No tak - przytuliłem ją
-Wizyta będzie prywatna pewnie.
-No oczywiście u najlepszego specjalisty ma nowy sprzęt, wiec badania będą dokładne.
-A za Jule też zapłacisz?
-Tak skarbie ile ty tych miśków już zjadłaś?
-Tylko trzy paczki ta jest czwarta i Damon nam pomagał.
-Wam? - dopytałem
-No bo Jula truskawki jadła a ja te żelki i sałatkę z pomidorów, jeszcze o frytkach myślałyśmy, ale nie wiem czy mam ochotę. No w każdym razie bym coś zjadła.
-Rety i ty wtedy też tak miałaś?
-No a najgorsze to, to że nie mieliśmy za bardzo co jeść zapasy się kończyły. No a teraz to przy tobie wszystkiego za dużo mam i zobaczysz będę gruba.
-Raczej za trzy miesiące to na pewno he he.
-A jak mi pózniej tak zostanie? - Roz zrobiła smutną minkę.
-To będę i tak cię kochał, bo jak to mówią kochanego ciałka nigdy za wiele.
-Ale jak będę gruba jak urodzę to mnie nie zostawisz?
-Nie ma takiej opcji i wyprzedzając twoje pytanie, jak będziesz stara to też cię nie zostawię - uśmiechnąłem się.
Roz pocałował mnie i wreszcie poszliśmy do samochodu. Klinika znajdowała się na obrzeżach miasta podeszliśmy do rejestracji, tam kobieta zapisała Roz i Jule i wskazała pokój pod którym mieliśmy poczekać na swoją kolej. Ludzi było sporo może dla tego, że to jedyny polak i ja chciałem żeby on zbadał Roz, bo będzie mogła z nim porozmawiać normalnie. Damon biegał jak zwariowany, potem zaczął dokuczać jakiejś dziewczynce. Póżniej Roz marudziła że nie ma tam foteli, czemu tak długo i że kręgosłup ją pobolewa. Wziąłem ją na kolana żeby już był spokój ,to ta się uparła na polska prasę i jeszcze Damon zwiał mi na schody. Wstałem i zapytałem babeczkę gdzie dostała to czasopismo i uzyskałem potrzebne informacje. Wziąłem Damona i poszliśmy po gazety i do bufetu kupiłem dziewczynom i Damonowi frytki z kurczakiem i sałatką do tego Roz i Damonowi ptysia a Juli truskawki z bitą śmietaną. Dziewczyny zdążyły to zjeść i była już nasza kolej. Jula weszła pierwsza dość długo jej nie było a jak wyszła to się rozryczała. Uwiesiła się na mnie i płakała że to 17 tydzień i co ona teraz zrobi. Zapewniłem ją że będzie dobrze i poszedłem do gabinetu w którym już od dłuższego czasu siedziała Roz. Trafiłem w sam raz na USG,
-Czy będzie możliwość otrzymania płyty z badania?
-Tak za opłatą.
Lekarz uważnie oglądał coś na monitorze, potem usłyszeliśmy bicie dwóch serduszek.
-Proszę się ubrać. Hm pan jest mężem tej dziewczyny?
-No tak.
-Macie 13 miesięcznego synka?
-No tak Damon jest wcześniakiem urodził się w 7 miesiącu - powiedziała Roz.
-Jak może być pan tak nie odpowiedzialny w tak krótkim czasie i u tak młodej dziewczyny, to prawdziwe obciążenie dla organizmu no do tego żona pana jest niedożywiona, ma ubytek wagi równy 15 kilogramom ,to bardzo dużo. Jeszcze pobiorę krew do innych badań wyniki będą za 3 dni. To 9 tydzień ciąży zaczął w końcu ,macie jeszcze trzy na decyzje ostateczną. Dzieci rozwijają się prawidłowo i nie ma żadnych zastrzeżeń tutaj. Potrzebne będą witaminy, Relanium i kwas foliowy, no i tu jest lista produktów które musi żona spożywać, no do tego to trzeba wyrównać tę wagę. Rozumie mnie pan?
- No tak.
-To niech pan zostanie a pani może już pójść.
-A nie mogę zostać? - dopytała Roz.
-Nie proszę wyjść.
Roz posłusznie poszła.
-Proszę pana do 12 tygodnia ma pan prawo dokonać aborcji, dzieci są zdrowe, ale ciąża za szybko i może się skończyć różnie. Jest pan nieodpowiedzialny, nie dba pan o żonę. Nie rozumiem przywozi ją pan tutaj na badania a skąpi na jedzenie?
-Nie jest tak doktorze to skomplikowane ja mam pieniądze i Roz ma wszystko.
-Dobrze ważne żeby pan z żoną porozmawiał i namówił do aborcji to jedyne 5 tysięcy złoty polskich.
Wyszedłem z gabinetu jak zbity pies poszedłem załatwić sprawy finansowe przytuliłem Roz wziąłem Damona za rękę i poszliśmy do samochodu.
-Co się stało co on ci mówił - dopytała Roz.
-Nic słoneczko po prostu kazał dbać o ciebie.
Nie byłem w stanie jej powiedzieć prawdy a nie miałem też żadnego przyjaciela z którym mógł bym o tym pogadać byłem sam jak zawsze sam. Bez celu przeglądałem kontakty w telefonie i tak do nikogo nie zadzwonię. Wyjąłem flaszkę alko i postawiłem na stole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz