Siedziałam w napięciu. Byłam ciekawa czego dowiedział się Drake. Dobrze że jest Damon bo w przeciwnym razie nie wiedziała bym co ze sobą zrobić. Długo go nie było i zaczęłam się nawet martwić. Jeżeli ludzie Quick poważnie ukrzywdzili mi brata to będzie miał ze mną trudną rozmowę.
- I co mamy zrobić by tatuś ożenił się z mamusią - mówiłam do Damona.
Bo gdyby udało mi się namówić Quicka aby się ze mną ożenił nie pozbył by się mnie tak łatwo. Chociaż kurcze... Borys mówił że jego ludzie mają mnie na celowniku. Mówił że chcą się mnie pozbyć bo jestem zagrożeniem. Nie ukrywam że zaczęłam się bać. Przecież nie wiem co mają na myśli. Chcą się mnie pozbyć może oznaczać że zrobią wszystko by Quick zainteresował się jakąś inną, albo ta druga mniej ciekawa opcja że chcą wykluczyć mnie z gry dosłownie. Długo zastanawiałam się czy nie powiedzieć o tym Drake'owi przecież teraz siedzimy w tym razem. Z rozmyślań wyrwało mnie niepewne pukanie do drzwi. Damon nie spał ale nie płakał. Kiedy się go nosiło czół się chyba bezpieczniej i dlatego albo nie wiem. Nie rozumiem dzieci, ale jeżeli mam go nosić by nie płakał czemu nie. Podeszłam i otworzyłam drzwi.
- Chciałem tylko zapytać czy idziesz na kolację - powiedział Krzysiek
- To już tak pózno? - dopytałam
Zgubiłam poczucie czasu. Już kolacja a ich nie ma. Nie panikuj, spokojnie, wszystko idzie zgodnie z planem. Nikomu nic się nie stało.
- Więc idziesz?
- Tak - powiedziałam i wyszłam z pokoju
Na dole przy stole byli już wszyscy. Był również nasz gość.
- A Drake' a nie ma? - spytałam Al siadając przy stole
- Nie - odparła krótko
- Al czy ty się na mnie o coś gniewasz? - spytałam
Ostatnio znaczy od porannej przepowie Quicka była jakaś dziwna.
- Nie po prostu nie rozumiem twojego chłopaka - powiedziała - Roz jesteśmy przyjaciółkami, nic do ciebie nigdy nie miałam
- Fakt - przyznałam - nawet nie pokłóciłyśmy się o chłopaka
- Właśnie - przytaknęła - a Quick z takim tekstem rano
Wszyscy uważnie się nam przysłuchiwali
- On upadł na głowę czy jak? - ciągnęła dalej - dla mnie Damon może płakać ile chce. Nie podoba mi się to że sterczą ludzie z bronią pod domem, w domu a jak coś się dzieje to wpada całe stado i nas zastrasza. Roz sama powiedz tak nie może być. Nie chcę od nikogo łask. Już teraz mogę się zebrać i wyjść z tego domu.
- Al - powiedziałam - zwolnij. Nie musisz wychodzić z domu. No co ty w ogóle mówisz. Też nie podobało mi się to że do mnie celowali. Porozmawiam z Quickiem dziś okej... Więc co między nami ok
- Jasne że tak - powiedziała i zaczęła jeść
- Gdzie mój brat? - spytała Amanda
- Mnie się pytasz? - dopytałam - nie jestem jego sekretarką.
- Nie wiesz gdzie on jest? - dopytała
- Tego nie powiedziałam - odparłam
- Ojciec chce z nim porozmawiać - powiedziała oburzona
Przeniosłam wzrok na mężczyznę.
- Jak nie zapomnę to przekaże - powiedziałam
W sumie nie byłam głodna.
- Jak śmiesz gówniaro - oburzyła się Amanda
- Oj Amanda czasem może mi się zapomnieć - wypaliłam - może jak będę znała treść tej rozmowy będę pamiętała aby przekazać że taka miała się odbyć.
- Ile dziewczyno masz lat? - spytał mężczyzna
- A to ważne? - dopytałam - 16 - dodałam widząc jego minę
- 16 - powtórzył - rodzice dziecko nie nauczyli cię aby się szanować
- Co pan ma na myśli? - dopytałam
- To że rodzice nie byli by pocieszeni że ich córka ma dziecko z pierwszym, lepszym, poznanym chłopakiem
- Mój tata chce powiedzieć to co ja od zawsze - wtrąciła Amanda - że się puszczasz
- Ciekawe - wypaliłam - wybaczcie ale muszę położyć dziecko spać.
Wstałam i wróciłam do swojego pokoju. Zabije Quicka że nie wrócił na kolacje. Chwile pózniej do pokoju wpadł Drake. Był porządnie pobity ale żył.
- Boże...
- On mi nie pomoże i nie on mnie w to wpakował - stwierdził
- I co? - dopytałam
- Tak czuje się świetnie, tylko połamało mnie jak bym zderzył się z ciężarówką ale się nie przejmuj - ciągnął
- Oj... ktoś jest jeszcze w salonie? - dopytałam - albo w kuchni?
- Tylko Borys - wypalił
- Więc chodzi połatam cię, a ty będziesz opowiadał.
Wzięłam Damona i zeszliśmy na dół. Tak jak mówił Drake w salonie był tylko Borys. Poszłam do kuchni kazałam Drake'owi usiąść i wstawiłam wodę by zaparzyć zioła.
- Więc udało mi się wejść do środka - mówił cicho - szpital wygląda jak nie szpital. Uwierz siostra że byś go nie poznała. Zmienili kompletnie wystrój, pomalowali ściany. Jest tam do groma ludzi ze spluwami. Normalnie szpital wygląda lepiej niż ta chata. Nie wliczając waszego pokoju.
- Widziałeś Włoszkę...
- Siostra udaj się do terapeuty błagam - powiedział - była tam jakaś babka która robiła za Włoskiego tłumacza chociaż w rzeczywistości tłumaczyłam mu chyba cyckami i tyłkiem którym machała mu przed oczami. Ale spokojnie siostra żeby się z nią przespać trzeba by chyba założyć jej torbę na głowę. Więc ładnie, i kulturalnie usadził wywłokę na dupie by się przy nim nie kręciła. Co dalej... a tak robi interesy z Włochami szczegółów nie znam. Ale Quick wybiera się do Włoch najpózniej za tydzień. Będzie mieszkał u jednego z nich w domu. I słuchaj uważnie gość ma 17 letnią córkę i żonę która bardzo chce go poznać. Sądzę że masz racje każdy który chce coś znaczyć próbuje mu wepchać babę do łóżka gościu nie dość że oddaje mu córkę to jeszcze w gratisie dodaję własną żonę.
- I co teraz? - myślałam na głos
- Nie pozwól mu jechać do Włoch - powiedział
- Tyle to sama wiem - wypaliłam - tylko jak...
- Powiedz że Damon się rozchorował
- Nie jest głupi - fuknęłam
- To podaj coś Damonowi coś co mu nie zaszkodzi a jednak spowoduje objawy
- Nie Drake nie będę wciągał w to dziecka. I na pewno nie będą go narażać.
- Okej to głupi plan...
Boże... wiedziałam że prędzej czy pózniej będą jakieś baby. A on zaczął się nimi interesować. Nie puszczę go do tych Włoch. Po moim trupie nie będzie zabawiał się z córeczką i żonką.
- Siostra skup się - warknął cicho Drake - musisz iść z nim do łózka i definitywnie wybić mu z głowy inne laski. Zakręć mu w głowie by widział tylko ciebie.
- Drake jesteś facetem myślisz że to takie proste. Każdy facet patrzy na inne
- Ale nie każdy je rusza - zauważył
- Tak gdyby na ciebie leciały tak jak na niego powiedz mi nie ruszył byś?
- Ciężkie pytanie - mruknął
- Właśnie. Quick też wrócił? - spytałam - zdejmij koszulkę - poleciłam
- Ta... wrócił
Posłusznie rzucił koszulkę gdzieś w bok. Kazałam mu wypić dwie szklanki z trzech a w trzeciej zamoczyłam gazę i zaczęłam obmywać mu rany. Naprawdę porządnie oberwał.
- Nie wygląda to dobrze - przyznałam
- I wcale dobrze się nie czuje - mruknął
Pózniej do domu wszedł Quick
- Co mu się stało? - spytała Quicka - nie chce mi powiedzieć a przecież wygląda jak by potrącił go samochód. Przywiozłeś go...
Spojrzeli na siebie ponad moją głową.
- Pobili go - przyznał Quick
- Ta... grałem w karty, sadziłem się i oberwałem, znasz mnie siostra. Nic mi nie będzie. Wstał zabrał swoje dwie szklanki i poszedł do swojego pokoju.
- Nie było cię na kolacji - zauważyłam
- Słoneczko miałem dużo pracy
Poszliśmy do pokoju Damon usnął więc położyłam go na łóżko. Podeszłam do Quicka i zaczęłam go całować. Musze mu jakoś wybić z głowy te Włochy
- John naprawdę musisz jechać do tych Włoch? - spytałam - nie chcę żebyś wyjeżdżał. Nie możesz wysłać kogoś innego? Masz tylu ludzi... Proszę... pamiętasz jak wróciłeś powiedziałeś że nigdzie już nie wyjedziesz. A teraz nas zostawisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz