Obudziłem się czułem jak bym wpadł pod pociąg. Okej... Usiadłem czego pożałowałem i puściłem pawia. Ostatnie bomby trochę mnie po turbowały a teraz jeszcze musiałem dostać solidne lanie. Wow dawno nie straciłem przytomności... Do końca nie pamiętałem co się stało. Byłem zamknięty w jakiejś celi która miała tylko kubeł w rogu. Posiedziałem chwilę po czym się podniosłem i próbowałem otworzyć celę. Wcale nie zdziwiłem się że była zamknięta. Nie wierze zamknęli mnie...
- Jest tam kto? - wrzasnąłem
Na ogól jest ktoś kto pilnuje więzniów.
- No ludzie wypuście mnie. Do cholery otwórzcie drzwi...
Przeszedłem dwa razy po niewielkiej przestrzeni omijając własnego pawia. Po czym zacząłem głośno śpiewać roca. Ja po prostu nie mogę być zamykany.
- Zamkniesz się wreszcie. Nikogo tam nie ma - wrzasnął ktoś za ściany - To najgorsze co mi zafundowali
- Kim jesteś? - dopytałem
- Twoim sąsiadem - odparł - i błagam zamknij się wreszcie.
- Długo już siedzisz? - spytałem siadając pod ścianę z której dobiegał głos
- Jakiś czas ciężko stwierdzić
- No a za co siedzisz? - spytałem
Wiem to głupie ale musiałem się czymś zając żeby nie myśleć o tym że jestem zamknięty.
- Wiesz że siedzisz tu dopiero jakieś 48 godzin. Byłeś strasznie cicho
- Skąd wiesz że jestem tu 48? - dopytałem
- Słyszałem jak trzaskali drzwiami a ta cela była pusta. Nawet się cieszyłem że będę miał z kim pogadać. Ale nic nie odpowiadałeś. Myślałem że odcięli ci język albo co. Ale zdecydowanie wolałem jak siedziałeś cicho. Coś żeś zrobił?
- Ja? - dopytałem
- No tak - odparł - czarny koń rozbił drugą grupę czy jak? Twoi też się buntowali
- Chwila a ty za co siedzisz? - spytałem
- Ja za nic - odparł - byłem w grupie z Krakowa, szczerze chciałem tylko przeżyć.
- W Krakowie rządził karzeł - zauważyłem
- No też tu jest - przytaknął - jest w celi obok mojej. A jego sąsiadką jest Ivana córeczka ten to ma szczęście. Nawet dziurę ma w ścianie
- Kto?
- No Igor, karzeł - sprostował
- Ma dziurę i widzi tę sylikonową zdzirę
- Skąd wiesz że ma silikony? - zdziwił się mój rozmówca - A ty za co siedzisz?
- Za to że za dużo gadam - wyjaśniłem - ale nie przyzwyczajaj się za długo tu nie zabawie
- Każdy nowy tak mówi. Czasem gadamy ze sobą znaczy z sąsiadem to jak głuchy telefon.
- Ja mówię serio nie zabawię tu długo.
Wstałem i odszedłem od ściany. I podszedłem pod drzwi od celi. Broń mi zabrali ale nie zabrali mojego scyzoryka. Wyciągnąłem go i zacząłem dłubać w zamku. Nie zabawię tu dłużej niż muszę. Pieprzyć Quicka. Jak mógł kazać mnie zamknąć. A ja chciałem szukać jego zasranego zadka. Długo trwało za nim zamek chrzęsnął i otworzyłem skrzypiące drzwi. Już kumam czemu ten koleś za ściany słyszał jak mnie przyciągnęli. Zamknąłem drzwi za sobą. Kurcze tu jeszcze nie byłem. Nie miałem pojęcia w którą stronę iść. Schowałem swój scyzoryk gdzie jego miejsce i zacząłem iść w lewą stronę. Długo szedłem a korytarz nadal się ciągnął. Szlak trzeba było iść w prawo. Zawróciłem i zacząłem iść w drugą stronę. Minąłem właśnie otwarte drzwi celi. Cholera, zamykałem drzwi. A może tylko mi się wydawało.
- Nie ma go - wrzasnął ktoś - jest tylko paw
- I co idioto zmienił się w rzyga - odwarknął ktoś inny
Bawiło mnie to. Ciekawe jakie mieli miny tamci jak uciekałem im z bagażnika. Ale moje rozbawienie szybko minęło nie było nawet gdzie się schować. Zostało mi tylko podnieść ręce go góry i czekać. Z celi wyszło dwóch kolesi w czarnym ubranku
- Mnie szukacie? - spytałem
Ich miny zabójcze
- Choć ktoś się po ciebie zgłosił - odparł jeden
Okej... Moja siostra byłem nawet więcej niż pewnym. Więc naprawdę zdziwiłem się kiedy zobaczyłem Luke.
- Ty? - dopytałem zdziwiony - myślałem że Roz. Nie ważne idziemy do domu?
- Wyglądasz nie najlepiej - skomentował Luke
- Ta... co ty nie powiesz. Nie wierze martwiłeś się o mnie
- Spadaj
- No co byłem święcie przekonany że to Roz ale ty
- Drake - zaczął Luke - Roz zniknęła. Poszła cię szukać po obiedzie a mamy porę śniadania.
Moja siostra nigdy nie znikała. A już na pewno nie...
- Co ty pieprzysz
- Roz zniknęła - powtórzył
- A Damon? - dopytałem
- Jest w domu
Moja siostra nie zostawiła by dziecka chyba że nie poszła z własnej woli. Musiałem ją odnalezć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz