wtorek, 14 listopada 2017

Od Lexi

Jak tylko odzyskałam przytomność w głowie rozległy się setki ,nie co ja mówię, tysiące krzyków. Każdy próbował przekrzyczeć pozostałe. Sama nie byłam pewna co było gorsze to czy ten pisk. Chwilę trwało nim zrozumiałam że słyszę myśli Alfredów z tą różnicą że to pewnie były myśli wszystkich zmutowanych, w całej Polsce możliwe że i tych w Rosji. Skuliłam się na łóżku na którym leżałam, zamknęłam oczy i przycisnęłam dłonie do uszu próbując jakoś zmniejszyć ten hałas. Co oczywiście nic nie dawało bo słyszałam to w głowie. Chyba zaczęłam krzyczeć ale nie byłam pewna bo nie słyszałam własnego krzyku.
Chyba znowu straciłam przytomność. Ale jedyne co się zmieniło to to że do bólu głowy doszedł ból gardła i mdłości, a Luke był w pokoju. Usiadłam na łóżku i przyciągnęłam nogi. Zaczęłam płakać, Luke próbował mnie uspokoić, mówił coś ale nie słyszałam go.
Chciałam tylko aby te głosy ucichły.
Zamknęłam oczy i położyłam głowę na kolanach, po całej wieczności chyba głosy przycichły albo ja się do tego przyzwyczaiłam.
Szybko uznałam że jednak przycichły bo wyłapywałam kilka pojedynczych słów które i tak nic mi nie mówiły. Co chwila powtarzał się "brat".
"-słyszysz mnie?"- rozpoznałam głos Alfreda-" mamy nowego brata" 
-Jakiego brata?- sama nie byłam pewna czy to pomyślałam czy powiedziałam na głos.
"-Naszego, właśnie się urodził, musisz do niego pójść"
Nic z tego nie rozumiałam, przez ten hałas nie byłam wstanie zebrać myśli.
"-jest sam"- kontynuował Alfred-" jest zamknięty, musisz go znaleść, musisz zabrać go do Saszy, on się nim zajmie"
-Zamknij się.- krzyknęłam
"-Jest u ciebie w domu, sam, zamknięty, jest mu zimno"- mówił dalej wcale nie zrażony.
-Zamknij się- powtórzyłam błagalnie i powtarzałam to w kółko jak mantrę.
Głosy stopniowo cichły, aż w końcu słyszałam tylko siebie. Zamilkłam a cisza która mnie otoczyła była równie bolesna jak ten hałas. Otworzyłam oczy. Luke patrzył na mnie ze strachem w oczach. Tak, zachowywałam się jak wariatka.
-Lexi...?- zaczął ale chyba nie był pewny o co zapytać. Powoli opowiedziałam mu o wszystkim. Zauważyłam że się ściemniło.
-Drake wrócił?- spytałam ale chyba już wiedziałam jaka jest odpowiedz.
-Nie i Rozi też jeszcze nie wróciła- odpowiedział.
-A która jest godzina?
-Środek nocy, w sumie to już ranek.
-Musimy iść ich poszukać...
-Siostra, ty to się masz nigdzie nie ruszać. - przerwał mi. - jesteś głodna?
-Nie. Chcę aby wrócił Drake- powiedziałam i szybko dodałam- i Rozi z Quickiem.
-wiem, i raczej większość by chciała ale głodząc się im nie pomożesz. Pózniej spróbuję ich znaleść ale ty masz się nie ruszać z domu.
-Ale...
-Pomóż Julce zająć się Damonem i nie ruszaj się z domu albo nikt nie pójdzie ich szukać bo ja będę musiał pilnować ciebie.
-Ok, ale wróć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz