wtorek, 14 listopada 2017

Od Quicka

Wyszedłem z pod prysznica. I już niedaleko drzwi dobiegły mnie ściszone głosy Roz i Drake'a. Najpierw rozszyfrowali tożsamość kolesi który biegał po osadzie. Podważyli znaczy Drake podważył moje kompetencje, sposób działania i słuszność podejmowanych decyzji. Czyżby moja żona i jej brat spiskowali przeciwko mnie. No przynajmniej tak to wyglądało.
- Przepraszam że przerywam tą rodziną pogawędkę ale do waszej wiadomości nie zamierzam tłumaczyć się temu barachłu to raz. Nic nikomu się nie stanie bo są nagolasa to dwa. Trzy jutro wszyscy dostaną dresy i będą cały czas pod kluczem. Oddzielę dzieci od matek i niech się zabijają jak muszą. Trzydniową głodówkę im zrobię pózniej wezmą się do budowy i modernizowania osady. Będą również inne istotne dla wszystkich zmiany mianowicie: Zaczyna od jutra rządzić tu mafia, wojsko zmieni barwy na mafijne. I nie będzie zmiłuj więc się Drake nie wychylaj do nich za bardzo. I radził bym ci nie kombinować. Wyjazd do Anglii zostaje odwołany tu mam problemy i je rozwiąże. Jeśli chodzi o te baby z dzidami to Luke się uparł. No po za tym sam zostałem ostrzelany to jest ktoś niezle zorganizowany. Albo tymi ludzmi kieruje ktoś zewnątrz ii tą drugą opcję obstawiał bym bardziej. Ta niby bojówka jest rozproszona po kilkadziesiąt ludzi w grupie mają broni i osaczają szefów innych wolnych grup. Takich jak na przykład amazonki. Prawdo podobnie takich grup jest więcej. W Polsce szerzy się anarchia i bezkrólewie. Czas zmienić taktykę. Te amazonki będą żyły swoim życiem razem z nami. A raczej obok jeżeli będą potrzebowały pomocy pomogę. Deklarowały że one pomogą mi choć właściwie nie wiem jak ale niech im będzie. Chcą żyć po swojemu niech sobie żyją. Teraz przepraszam cię Drake ale chciał bym się położyć. Choćby na dwie godziny. Bo jutro znaczy dziś mam pełno roboty.
Walnąłem się na wyrko. Roz była chyba w jakimś szoku a może stwierdziła że za dużo usłyszałem nie wiem. Ich przeszłość ciągnie się chyba za nimi. A może to ich szukali i namierzyli nas. W sumie to nie znałem ich przeszłości aż tak. Chyba nikt z nas nie znał. Raczej o tym nie rozmawialiśmy. A Drake wiedział co robi. Pakował Roz do wyrka każdemu kto coś znaczył. Prawdopodobnie żeby ugrać coś dla siebie w sensie że dla nich. Problem polegał na tym że potrafił coś zacząć, potem to spaprał by siostrę ratować. Nie wiadomo komu zalazł za skórę. Roz niepewnie przytulił  się do mnie.
- Gniewasz się?- dopytała
- Czemu miał bym - powiedziałem łagodnie
- Że za twoimi plecami...
- Nie kończ proszę i nie myśl o tym - poprosiłem przytulając ją do siebie
- Jednak jesteś zły widzę jak patrzysz na mnie
- Roz nie doszukuj się niczego w moim spojrzeniu. Żadna z tych dziewczyn mnie nie interesuje. Nie masz powodów być zazdrosna. Mówię tak tylko dla jasności a to że tylko cię przytulam i nie robię nic po za tym. Oznacza jedynie dwie rzeczy pierwsza to ta że żmija Iza utoczyła mi za dużo krwi. I chyba nie był bym w stanie sprostać twoim oczekiwaniom. Natomiast druga to potwornie jestem zmęczony. Naprawdę kochanie przepraszam za siebie. Mam dużo roboty i muszę to ogarnąć do wieczora. Mam plan na razie będę izolował osadę. Zrobię sekcję zwłok tym trzem, zobaczymy co ich zabiło. Bo to jest interesujące. Musze to wiedzieć. Będzie bardzo dużo zmian kochanie. W sumie nie wiem z kim walczę, robię to na oślep. To jak wojna z wiatrakami ale ja się dowiem. I załatwię to. Muszę was chronić za wszelką cenę ciebie i Damona. Jesteście dla mnie całym moim życiem. - Powiedziałem ziewając. Roz chciała jeszcze rozmawiać ale ją uciszyłem pocałunkiem. - zamykaj swoje szmaragdowe oczęta słonko śpij i coś słodkiego śnij.
Rano czyli o 9 było śniadanie na którym byłem nie obecny. Bo odwoływałem tą Anglię. Dokładniej przekładałem spotkania. Roz przyszła do gabinetu z kanapkami chyba chciała porozmawiać.
- Przyniosłam ci kanapki - zaczęła
- Dziękuje - powiedziałem zakładając kurtkę - wezmę sobie na drogę. Idę do szpitala więc zjem po drodze. Kochana jesteś słonko - pocałowałem ją i wyszedłem z biura
Drake siedział i rozmawiał z Luke'm.
- Drake pamiętaj jesteś za nich odpowiedzialny - wskazałem na Roz i Damona.
Wyszedłem i skierowałem się na jednostkę. Ludzie dostali ubrania, kobiety zostały oddzielone od dzieci. Wszystkich ku ich niezadowoleniu pozamykałem z powrotem. Tak jak myślałem bunt rozprzestrzenił się na szerszą skalę. Zebrałem główną dowodzących.
- Panowie nikt nie podchodzi do pawilonów. W sensie że z cywilów nawet moja rodzina. Ludzie z pawilonu z rannymi mają dostać dwa razy jeść i wodę. Dzieci trzy razy i woda. Cała reszta głodówka przez bite trzy dni. Pózniej gotowana kasza i woda.
Długo zajęło ponowne segregowanie tych ludzi. Pózniej udałem się do swojego biura na jednostce. Suprice przyczłapała za mną. Więc postanowiłem nie wracać już na chatę. I zrobić to co zaplanowałem zrobić wcześniej więc napisałem list wyjaśniający do Roz. Nie chciałem żeby się martwiła żeby nie wiedziała. Przeczytałem, zaplombowałem w kopercie oddałem Mariuszowi i powiedziałem
- Oddaj go do rąk własnych Roz ale dopiero za 30 minut. Ty, Grzesiek, Borys i Robert z rodzinami możecie wracać do swoich domów. Moje rozkazy obowiązują was do mojego powrotu. Żądam żeby nikt się nie wyłamywał. Mariusz bo się o tym dowiem i będą konsekwencje drastyczne w skutkach pamiętaj. To są dla was rozkazy. Mafia ma własne rozkazy i mają strzelać bez ostrzeżenia nawet do was jeżeli uznają to za konieczne. Więc pilnujcie się. Trzeba uciąć łeb hydrze puki nie urosła i muszę znalezć ten pieprzony zarodek bo się dziwnie rozmnaża.
W liście który dałem Mariuszowi zawarte były następujące słowa
Kochana Roz
Wiele chciał bym powiedzieć, wytłumaczyć, wyjaśnić, dokończyć. Wiele spraw nie daje mi spokoju. Proszę uważaj na siebie i na Damona. Wybieram się na polowanie. Muszę znalezć sprawcę tego piekła. Nic nie mówiłem bo byś nie zrozumiała. Nie puściła byś mnie, nie lubisz pożegnań. Więc się nie żegnam. Czekajcie na mnie. Kocham was oboje i pamiętaj Roz zawszę będę cię kochał chociaż świat miał by się skończyć będę kochał.
Quick

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz