wtorek, 14 listopada 2017

Od Lexi

Chyba przespałam dwa ważne fakty. Zarówno Drake jak i Quick znikli. Z tą różnicą że Quick oświadczył że go nie będzie a Drake wyszedł bez słowa. Problem polegał też na tym że totalnie nie wiedziałam gdzie mógłby być.
-Nie martw się, na pewno nie długo wróci, pewnie poszedł....- zawiesił się Luke- do kasyna. 
-Do kasyna- powtórzyłam- zapomniałeś chyba że Quick kazał pozamykać ludzi. 
-Dla niego to pewnie lepiej bo nie będzie musiał za alko płacić.
-Luke gadałeś z Mariuszem?- zmieniłam temat. 
-Po co miałbym?- dopytał zdziwiony Luke. 
-No znałeś Mariusza już wcześniej, może coś wie a nie chciał powiedzieć, albo porozmawiaj z Grześkiem, lub Borysem ktoś musi wiedzieć gdzie poszedł Quick. 
-Siostra ja to się chyba pogubiłem, o kogo ty się martwisz? 
Westchnęłam sfrustrowana.
-Po prostu mam dość, najpierw ty zniknąłeś pózniej Drake i teraz jeszcze Quick. Przecież za moment coś mi się zrobi, nawet nie wiem gdzie mógł pójść.- pożaliłam się. I znów uświadomiłam sobie że tak naprawdę nic nie wiem o Drake'u.
Czy oni zawsze muszą się włóczyć kiedy coś się dzieje. Skoro mają ochotę na spacer to nie mogą iść w normalny dzień kiedy nic im poważnego nie zagraża. Przecież jak tylko Drake wróci to go uduszę. 
-Ja, Quick, Drake- powiedział Luke wyrywając mnie z rozmyślań , zdziwiona spojrzałam na niego- no najpierw wyszedł Quick a pózniej Drake i to o ponad pół godziny. 
-Ty tak na poważnie- spytałam wkurzona- mówię ci że martwię się o Drake bo nie wiem gdzie ten kretyn poszedł i że Quick wybrał najgorszy moment na odwalanie samotnika bo mamy trzy tysiące przerażonych i zbuntowanych ludzi, mafie i wojsko które słuchają tylko jego a jeśli tylko coś z nim jest nie tak to strzelają do wszystkich po kolei, a teraz właśnie on sobie poszedł i nie wiadomo kiedy wróci i czy w ogóle wróci, zostawił tą mafię która robi co chce a Drake... 
-Uspokój się- polecił Luke, byłam bliska łez i dopiero teraz zauważyłam że zeszli już chyba wszyscy. No pięknie, czy ja naprawdę musiałam to powiedzieć na głos i to przy wszystkich, przy Roz.
-A to wszystko przez ciebie- warknęłam na Luke'a. 
-no pewnie, zombie też chodzi przeze mnie.
-Właśnie -potaknęłam.
Nagle rozległ się jakiś pisk przypominający zakłócenia w radiu z tą różnicą że o wiele głośniej jakby puścili to w trakcie koncertu, od tego dzwięku zaczynała bolec mnie głowa, a przed oczami mi pociemniało. W ustach poczułam metalowy smak krwi, czułam lepką ciecz na rękach, pisk nabierał na sile co wydawało się niemożliwe. Miałam wrażenie jakby trwało to wieczność choć tak na prawdę nie minęło pewnie nawet pięć minut. Po chwili wszystko ucichło a ja straciłam przytomność. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz