- Nie wiesz może gdzie jest Drake? - spytała cicho by nie obudzić Damona
- Nie - przyznałam - wiesz że Quick wyjechał
- Jak to wyjechał? - dopytała siadając na łóżko
- Normalnie wyjechał napisał to - pokazałam jej list który w kółko czytałam
- Napisał że wróci - powiedziała
- No - przyznałam - nic mi nie powiedział. Wieczorem przyniósł to Mariusz.
- Pewnie wróci wieczorem - uspokoiła
- Albo nie napisał że szuka odpowiedzialnych za bunt i poszedł tam sam.
Nie wytrzymałam i się rozpłakałam wszystkiego było za dużo. wczorajszy dzień to była jedna wielka masakra, pózniej Fabian myślałam że nie będę musiała więcej razy go widzieć no i do tego jeszcze Quick. Martwiłam się że mogło mu się coś stać. Al siedziała ze mną do momentu kiedy zapewniłam ją że wszystko okej. I że zaraz zejdę na dół. Oczywiście nawet nie miałam tego w planie. Ale niedługo pózniej obudził się Damon i musiałam zejść. Na śniadaniu byli wszyscy oprócz nie obecnego Quicka i Drake'a. Naprawdę nie wiedziałam gdzie on się podziewa. Wyszedł wczoraj fakt ale myślałam że już wrócił. Kiedy nie wrócił na obiad postanowiłam że pójdę się dowiedzieć gdzie on jest. Mój brat zawsze pakuje się w kłopoty. Zadzwoniłam do pani Grażynki która zapewniła że niedługo przyjdzie.
- Jula zajęła byś się Damonem. Pani Grażynka ma przyjść - zapewniłam
- Jasne - wypaliła - a ty gdzie idziesz? - spytała
- Drake'a nie było na śniadaniu ani nie pojawił się na obiedzie. Pójdę go poszukam
- Dobra to my pójdziemy do Al bo też zaczyna panikować. Może Drake poszedł za Quickiem
Nie wpadłam na to... ale przecież Quick ruszył 30 minut wcześniej a Drake nie wiedział gdzie
Zostawiłam Damona z Julą. Założyłam kurtkę i wyszłam na dwór. Właśnie spadł śnieg i było bardzo zimno. Chyba znów nici ze świąt. Sama nie wiem czemu tak się nakręciłam. Co idiotko myślałaś że będzie normalnie. W tym świecie nie może być normalnie. Święta, urodziny wszystko zostało w tamtym świecie który zniknął dawno temu.
- Hej
Byłam tak zamyślona, a dookoła było tak spokojnie i cicho że podskoczyłam wystraszona.
- Sorki nie chciałem cię wystraszyć - powiedział Filip palący fajkę.
Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było, osobiście nie przepadałam za nim.
- Co ty tu robisz? - spytałam - myślałam że wszyscy cywile są...
- Zamknięci - dokończył Filip - jak widać nie wszyscy. Co robisz?
- A co cię to interesuję. Nie powinno cię tu być - fuknęłam
- A ciebie? Jak wszyscy cywile są zamknięci to ty też powinnaś...
- Zamknij się Filip - warknęłam - nie mam ochoty cię widzieć
- A ja mam - odparł spokojnie - dawno cię nie widziałem. Drake...
- Wiesz gdzie on jest? - dopytałam
Uśmiechnął się przebiegle
- Tak przecież to mój kumpel
- Więc gdzie jest? - spytałam
- Mogę cię do niego zaprowadzić - odparł
- A nie mogłeś go przyprowadzić do domu?
- Rozi no nie bardzo przecież nie mogę włóczyć się po ulicach. Drake popłynął chcesz to cię do niego zaprowadzę. Zastanawiaj się szybciej bo już spadam.
Nie chciałam nigdzie z nim iść. Ale nie miałam innego wyboru. Wiedział gdzie jest Drake.
- Więc prowadzi - powiedziałam
- Choć tylko cicho i nikomu ani słowa. - fuknął i zniknął za drzewami w lesie.
Z lekkim wahaniem ale poszłam za nim. Szliśmy naprawdę kawał drogi.
- Daleko jeszcze? - spytałam stając - nie wiesz gdzie jest Drake
Filip stanął na przeciwko mnie i się uśmiechnął.
- Po co mnie tu zaciągnąłeś
- Kochanie kiedyś mówiłaś że mnie kochasz
- A ty okazałeś się dupkiem. To było dawno temu. Zaciągnąłeś mnie do lasu żeby mi to powiedzieć.
- Nie - odparł
Usłyszałam za sobą jakiś szmer. Ale było już za pózno. Nim zdążyłam jakoś zareagować. Poczułam okropny ból w głowie i straciłam przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz