- To co Różyczko z tymi drzwiami odpuścisz mi czy nie?
- No skoro chcesz przebudowywać ten dom to niech ci będzie - i ciągnęła dalej, że jak jesteśmy przy tych domach to że ona obiecała ludziom trzy domy.
- Różyczko czemu ty mnie stawiasz w tak trudnej sytuacji. Ja naprawdę wszystko rozumiem wtedy był ten kryzys. No i zimna wojna ale oczami świecić będę musiał ja. A wracając do i imienia to w sumie mogło by i być ale musimy wymyślić rezerwowe bo Damon brzmi prawie jak diabeł nie. A co będzie jak on się urodzi z jasnymi włosami. No bo zorientowałem się że ty to masz taki naturalne a na początku myślałem że malowałaś.
- No - powiedziała - diabeł albinos nie było by fajnie
- Słuchaj i wspomniałaś też o tym szpitalu sorry że zmieniam temat. Nie żeby ten nie był ważny ale ehh... Naprawdę musi przyjść ten Alfred czy inny Stefan. I na prawdę może jak stary pobrał by krew to coś by wyłapał. Mi też się nie podoba pomysł robienia jakiegoś zmutowanego dziecka. No i druga sprawa no to wyobraz sobie może ja i jestem cham ale co pójdę do osady powiem żeby mi wystawili wszystkie panienki. Po oglądam je sobie i sobie tak stwierdzę ty zajdziesz w ciąże i sorry Gregory ale urodzisz potwora. Sama widzisz ja mogę posunąć się do różnych rzeczy ale coś takiego. Przez gardło mi nie przejdzie.
No i wtedy z hukiem do pokoju wpadł Borys. I powiedział że Araby przyjechały.
- Ale jacy Arabii?
- No ci z Warszawy meldowali szefowi na łączach że będą
- Ja nic o tym nie wiem
- No ale są i pod domem stoją.
- To pokierujcie ich do jednostki i niech tam zostawią tego tira
- Szefie ale to się nie da
- No jak się nie da
- On ten tłumacz po niemiecku gada
- Ale jaki tłumacz?
- No od tych Arabów
- Przecież zawsze były papiery czarno na białym i żadnych tłumaczy nie potrzebowałem
- Ale teraz szef będzie potrzebował
- Różyczko ty wiesz o czym on do mnie gada? Chodz ze mną słonko zobaczymy co za konia nam tu przywiezli. No bo jak araby to pewnie w konie bogate nie? Przynajmniej kiedyś tak czytałem że bogactwo araba to konie no i oni tam chyba mają ponumerowane żony.
Powoli zeszliśmy na dół za Borysem i podeszliśmy do tira. Pytam się wiec tego niby tłumacza nigdy nie lubiłem niemieckiego. Więc chyba mówiłem od rzeczy. Bo rozumiał mnie chyba piąte przez dziesiąte. Ja do niego o koniu a on do mnie że księżniczka nie może czekać.
- Skoro nie może - stwierdziłem - to widzisz kochanie będziemy mieli konia zimno krwistego i gorąco krwistego
- Proszę mi uwierzyć że zrobi się panu gorąco - powiedział tłumacz po niemiecku
- Dobra otwierajcie chłopaki tego tira. Tylko ostrożnie, bo jak nie jest przywiązana, żeby nie uciekła
- Szefie nie ucieknie - powiedział Mariusz - i nie jest przywiązana.
- To ty wiesz co tam jest?
- No tak bo co kilka posterunków tir był otwierany. Rozumie szef postój
- A co ty jakiś taki speszony Maniek jesteś
- Dobra szefie - powiedział Grzesiek - jest tu panienka Rozi. Ja tam już mogę zarobi nawet kulkę w łeb. Ale ja powiem oni na łączach po niemiecku wyraznie mówili co znajduje się w tym tirze i robili postoje żeby to co tam jest się przewietrzyło, odpoczęło i zrelaksowało
- Co takiego? - dopytała się Rozi
- No widzisz słoneczko to się umie relaksować - uśmiechnąłem się
Jak chłopaki zaczęli powoli otwierać tego tira to jebnęła z niego łuna światła.
- Ej ale dlaczego on jest zapalony w środku
- Szefie żeby ciemno nie miała i klima tam jest
- No kurwa to w chuj drogi musi być ten koń, no i nauczony bo nie ucieknie
No i jak oni otworzyli tego tira to normalnie mało co się nie wypierdzieliłem. Najpierw to było takie wow i wszyscy się na mnie popatrzyli.
- Ja to powiedziałem na głos? - dopytałem się Rozi
Ale ona stwierdziła
- Fajna ta klacz nie?
A ja jak ten głupi
- No
Ja pierdole... No i ten tłumacz do mnie mówi. Nie wiele zrozumiałem tylko to że to księżniczka i że pierwsza córka, pierwszej żony jakiegoś tam Shaika
- John nie zamierzasz tam chyba iść?
- Chyba zamierzam, trzeba pomóc tej pani zejść. No po za tym to w końcu księżniczka
No i jak to u nas zrobiło się totalne zamieszanie że wszyscy w efekcie wyszli na dwór. Ale ja jak by tego nie widziałem nie rejestrowałem. A ona do mnie mówi po niemiecku że ona rok czasu szlifowała język niemiecki i że ojciec chcę ją wydać za mąż w europie.
- A tutaj to księżniczka... na wakacje przyjechała? Zrelaksować się tak?
Kurde było chłodno a mnie się zrobiło gorąco.
- I ja się pytam czy wy tak zawsze wyglądacie? I twoje włosy są naturalne
Księżniczka pokiwała głową ale wyjść z samochodu nie chciała. Za to zaprosiła mnie do środka. Powiedziała coś co zwaliło mnie z nóg. I wtedy usłyszałem krzyk Rozi który wybił mnie z jakiegoś amoku w który wpadłem
- John zabraniam ci tam wchodzić
A ja głupi otumaniony jeszcze z deka mówię do swojej Rozi
- Że ta księżniczka przed chwilą mi powiedziała że mam ją sprawdzić czy nadaję się na moją żonę. I że do puki nie uzyska odpowiedzi to nie wyjdzie z samochodu
- I ty jej odpowiedziałeś?
- Nie no ja właśnie się pytam czy ona się nadaje na żonę
I dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego co ja bredzę
- O Boże... ludzie zamknijcie to. Odesłać z powrotem
- Ale nie ma zwrotów - powiedział tłumacz
- Kierowca ma zabrać stąd ten samochód. Mariusz wrzucaj na niego flagi dawaj 40 chłopa ja to kurwa plombuje. Niech to w chuj stąd jedzie. A ty powiedz swojemu Shaikowi że ja nie przyjmuję takich prezentów.
- Ale gdzie my to mamy odprowadzić, znaczy eskorta - poprawił się Maniek
- Nie wiem wal to na Warszawę i niech Warszawa się z tym buja. Jeżeli muszą niech się zatrzymają ale dopiero po stu kilometrach.
- Może lepiej po dwustu - stwierdził sarkastycznie Drake - bo jeszcze się pan mafiozo rozmyśli i popierdoli za panem tirem
- Drake nie zagęszczaj atmosfery jeszcze bardziej. Ludzie wracamy do domu. No co się tak na mnie patrzycie ja naprawdę nie wiedziałem co tam jest...
Rozi poszła przodem a ja za nią. Właśnie chyba mam przejebane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz