W głowie rozległ mi się harmider. Nie potrafiłam rozróżnić słów, ale wiedziałam że będą kłopoty. Próbowałam jakoś porozumieć się z Alfredem. On z całego rodzeństwa był najbardziej wyrozumiały i najłatwiej mi się z nim rozmawiało. Nigdy nie potrafiłam rozmawiać z całą piątką.
Muszę się uspokoić.
Powoli zaczynałam wyłapywać pojedyncze słowa w kółko powtarzały się ,,zabić" i ,,ludzie". Próbowałam wyłapać kto mówi najgłośniej, a może myśli? Kiedy się skupiłam potrafiłam rozróżnić ich głosy. Stefan. To o niego chodzi.
"-Stefan co się dzieje?"- spytałam go w myślach. W odpowiedzi usłyszałam te trzy magiczne słowa "ludzie" i "zabiją mnie".
"-Jacy ludzie kto zabije?"
"-Twój brat i ktoś jeszcze"- dobra wiadomość była taka że to była pierwsza cała wypowiedz którą usłyszałam od Stefana czy pozostałej trójki, zła no cóż chyba nie muszę tłumaczyć. Drake musiał pójść z Quickiem. Drake obiecał że ich nie zabije ale oni nie rozumieli. Nie rozumieli że oni też myślą i czują.
"-Stefan spokojnie..."- próbowałam go uspokoić ale straciłam "połączenie". Znów rozległ się hałas. Próbowałam jeszcze kilkukrotnie nawiązać z nim kontakt tak samo jak i z Alfredem ale nadaremno. Dopiero pózniej zrozumiałam w jakim zagrożeniu są chłopacy. Przecież oni będą się starać pomóc Stefanowi. No a chłopacy chcą go zabić albo bynajmniej tak to odbiera Stefan. To mnie zmotywowało na tyle że nawiązałam "połączenie" z Alfredem.
"-Alfred nie możecie ich skrzywdzić"
"-Ale oni skrzywdzą Stefana, przykro mi ale to mój brat"
"-Alfred poczekaj, spróbuje z nimi porozmawiać"
Sama nie byłam pewna o kogo się boję. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego że płaczę do puki do pokoju nie weszła Rozi.
-Al co jest?- spytała spokojnie.
-Oni go zabiją- poskarżyłam się.
-Kogo? Kto?
-Oni go zabiją nie mogą, Drake obiecał- histeryzowałam dalej i nawet nie wiedziałam jak w moim ręku znalazła się krótkofalówka. Nie wydaje mi się żebym wychodziła z pokoju.
-daj- poprosiła, posłusznie oddałam jej urządzenie. Rozi chwilę rozmawiała z chłopakami ale nie przyswajałam co, wciąż próbowałam skontaktować się ze Stefanem. Ale nie potrafiłam czułam jedynie jego strach. Zaczynałam się zastanawiać czy ktokolwiek może z nim rozmawiać, czy Stefan się nie odgrodził z tej paniki.
"-Stefan wiem że się boisz, ale oni cię nie skrzywdzą, jestem tego pewna"- mówiłam do niego spokojnie choć sama nie wiedziałam czy mnie słyszy. Ale chyba poskutkowało bo się trochę uspokoił.
"-Stefan co moi bracia robią?"
"-Jeden z nich wyciąga rękę"- odpowiedział już spokojniej. Podobno Stefan był z nich najmłodszy choć podobno urodzili się tego samego dnia, ale i tak się zachowywał i ja też powoli zaczynałam go traktować jak młodszego brata choć to było chore.
"-Ma w niej coś?"- spytałam a Stefan zaprzeczył.
Wyrwałam Rozi krótkofalówkę.
-Drake jak go zabijecie nie wybaczę wam tego.- krzyknęłam i oddałam Rozi urządzenie- Roz powiedz im że nie mogą go zabić. On nic nie robi, nie jest zagrożeniem. Stefan to brat Alfreda. - poprosiłam ją. Rozi coś do nich powiedziała i chyba poskutkowało bo Quick zwrócił się do mnie.
-Al no pomóż mi. Wpadłem dosłownie na twojego przyjaciela, przypadkiem. Uciekałem przed świnią naprawdę... nie zauważyłem go naprawdę.
"-Nie prawda- warknął Stefan- polowali na mnie, boję się"
"-Ciii Stefan, ciii, już jest dobrze."- zwróciłam się do Stefana. Chciałam wierzyć Quickowi ale to było kłamstwo, ja to wiedziałam, znałam go. On niczego nie rozumnie. Chce dobrze ale mnie okłamał a to oznaczało że... Oni mi nie ufają, uważają że mi odwala. A może mają racje?
"-Boję się, naprawdę my cię nie okłamiemy nigdy"- obiecał Stefan. To mi pomogło a nie powinno, powinnam to zlać to są zombie oni jedzą ludzi. Rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-kłamiesz- wytknęłam Quickowi.
"-Nie, ja bym cię nie okłamał"- Stefan najwyrazniej uznał że to było do niego.
"-Wiem Stefan"- uspokoiłam go.
"-My żywimy się tymi gnijącymi- tłumaczył- oni zjadają was. Myślałem że nie są wam potrzebni ale jeśli to też są twoi bracia możemy polować dalej"
"-nie Stefan ci gnijący są zli, ale moich braci nie możesz zjeść, dobrze?"
-Oni nic mu nie zrobią- uspokoiła mnie Rozi i wyszła. Czy ona też uważa mnie za wariatkę? Położyłam się na łóżku i płakałam dalej do momentu aż przyszedł Drake.
-Lex..- zaczął ale mu przerwałam.
-Obiecałeś. Oni nic nie robią, wiesz że oni tylko nam pomagają? Żywią się zimnymi a Stefan powiedział że jeśli nam to przeszkadza to oni mogą polować gdzie indziej. Zresztą po co ci to mówię? Ty i tak mi nie wierzysz.
-To nie jest tak że ci nie wierzę- zaczął się tłumaczyć- boje się o ciebie, chcieliśmy się dowiedzieć jak ci pomóc...
-Nie odzywaj się do mnie i tak mówię do ciebie- ale Drake mnie nie słuchał i mówił dalej.
- Tym bardziej nie zabiliśmy Stefana. I nie mieliśmy takiego zamiaru. Chcieliśmy go złapać i profesor miał go przebadać. Chcieliśmy się dowiedzieć jak ci pomóc.
-A pózniej go zabić?
-Lex potrzebujemy jego krwi, jeśli go tu zaprosisz i namówisz by ją dał i nie będzie nikomu zagrażał to go wypuścimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz